Kolory są olśniewające. Różnorodne, od zmysłowych i tajemniczych ciemnych, poprzez efektowne odcienie czerwieni aż po różowe i beżowe "nudziaki", ale niemal wszystkie dość uniwersalnie twarzowe, nadające cerze życia. Kolory to naprawdę mocna strona tych szminek, bo choć wydaje się, że np. nowych odcieni różu chyba nie da się już stworzyć, okazuje się, że jak najbardziej. Zwłaszcza, że na odbiór barwy na ustach ma wpływ również tekstura, konsystencja i wykończenie szminki. I to ostatnie także jest hitem - tak, są "welwetowe", jakby delikatnie pluszowe, a jednocześnie kremowe i matowe, dość lekkie. Fakt, że kremowe są głównie przy aplikacji, gdy dosłownie suną po ustach miękko i precyzyjnie (również dzięki świetnie wyprofilowanej końcówce, chyba najlepszej, z jaką się zetknęłam w pomadce), a potem lekko zastygają, ale to dalej na pewno nie jest "skorupa". Posiadaczki suchych ust oczywiście jednak muszą zadbać o nawilżenie, ale warto, bo kolor trzyma się fenomenalnie, nie traci z czasem na wyrazistości i nasyceniu. Nie przemieszcza się, więc o śladach szminki na szklankach można w zasadzie zapomnieć. Zęby też są bezpieczne ;) Acha, jeśli macie więcej niż jeden kolor, życie ułatwi Wam fakt, że opakowanie dość wiernie oddaje kolor sztyftu.
Kolory, które wprost uwielbiam to 02, 03 i 04 - nie są wyzywające, a jednocześnie bardzo "konkretne", nadają makijażowi ton. Tak te delikatniejsze, jak i te bardziej żywe nadają się na co dzień, bo nie mają w sobie nic przesadnego, krzykliwego. To ich wielka siła. Nie znaczy to, że nie sprawdzą się na imprezie, bo wręcz idealnie!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz