Wydaje się, że w
czasach kiedy produktów do brwi cała masa, od tańszych po szokujących cenami,
znalezienie odpowiedniego dla siebie to nic trudnego. Niekoniecznie.
Przetestowałam w życiu sporo kredek, pomad i cieni do brwi i choć wiele z nich
prezentowało się całkiem nieźle, nigdy nie odpowiadały mi całkowicie. Zastosowanie
części produktów wymagało zbyt wiele czasu i dokładności, często nie sprawdzał
się kolor, konsystencja lub trwałość nie była wystarczająca. Aż do teraz, gdy
znalazłam produkt wprost rewelacyjny, choć czy jest idealny jeszcze nie wiem (do sprawdzenia mam jeszcze np. jego wydajność). Cena? Około 20 zł. w Rossmanie.
Z jednej strony mamy wysuwaną kredkę nie za twardą, ale i zdecydowanie niezbyt miękką, satynową, w rewelacyjnym kolorze (mam najciemniejszą, świetną dla brunetek i czarnowłosych), dającą idealne natężenie koloru i piękne naturalne wykończenie. Z drugiej strony Brow Satin widzimy stożkowatą gąbeczkę, którą możemy smużyć po linii brwi cieniem, wypełniając ewentualne prześwity i utrwalając kredkę "pudrem". Trwałość, łatwość użycia, przepiękny wygląd na brwiach i wszechstronność - to najważniejsze cechy tego produktu. Co do wszechstronności to muszę się przyznać, że czasem, gdy rano bardzo mi się spieszy, robię tylko kreskę na linii rzęs jakąkolwiek kredką, po czym gąbki z cieniem Brow Satin używam jako produktu na powieki, by rozetrzeć kreskę ciekawym ciemnym brązem. Prosty i bardzo fajny makijaż ;)
Czy ta kredka do brwi ma wady? Oczywiste jest, że skoro obydwa końce kredki są już
zagospodarowane, to nie ma mowy o szczoteczce do przeczesania brwi, o
którą musimy zadbać osobno. Ale to też nie jest jakieś wyjątkowe obciążenie,
tym bardziej, że np. cienie do brwi również nie zawsze mają dołączony
aplikator, pędzelek czy grzebyczek, o który musimy postarać się same. Trochę się też martwię o wydajność, bo przy wysunięciu kredki za bardzo, koniuszek potrafi się złamać. Może brakuje mi jeszcze w gamie koloru ciemnego, ale nie z podtonami brązowymi, lecz grafitowymi, bo jednak niekiedy ta kredka wydaje się za mało chłodna. Mimo wszystko jednak kolory są dość sensowne.
Komu mogę
polecić kredkę z Maybelline? Przede wszystkim tym z Was, które często się rano
spieszą i nie mają czasu na zabawy ze zbyt twardą lub miękką kredką, która potrafi się
ścierać, rozmazywać lub dać zbyt mocny efekt. To genialne rozwiązanie dla posiadaczek
rzadkich brwi, które warto wypełnić nie tylko kredką (czasem może być widoczna na skórze),
ale i cieniem dobrze dopasowanym kolorystycznie do używanej kredki. Nieco
łagodzi on efekt makijażu brwi. Inna sprawa, że ta kredka jest dość precyzyjna, więc łatwo i dyskretnie można nią dorysować cienkie włoski, ale nie zawsze mamy czas na taką zabawę. A wtedy gąbeczka w ruch i również mamy pełne brwi i to raz dwa! Wygląda bardzo naturalnie. Ten produkt sprawdzi się posiadaczkom skóry
tłustej w strefie T, którym często błyszczy się okolica brwi, bo jest trwały i nie migruje.
Czy jest to produkt najwspanialszy na świecie to nie wiem, ale zdecydowanie najlepszy, jakiego dotąd używałam!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz