Bio Oil, Drop of Essence, Oil Therapy, Juicy Shaker i Like a doll
Olejki robią zawrotną karierę i nic w tym dziwnego. Działają szybko, spektakularnie, a ich stosowanie to dotknięcie luksusu. Miła konsystencja (suche olejki nie pozostawiają tłustego filmu), piękny zapach, cudowne odczucia na skórze... Dziś chce Wam przedstawić moich ulubieńców z tej kategorii, bo uważam, że ich stosowanie naprawdę robi różnicę.
Zaczęło się od BioOil
Kupiłam, bo miał walczyć z rozstępami. I rzeczywiście pomógł, ale przy okazji, gdy zostawało go trochę na dłoniach, wcierałam w szyję, w końcu czemu nie? I to własnie tu zauważyłam niesamowite efekty. Na skutek spania na boku z przygiętą w dół głową, dorobiłam się na szyi dwóch poziomych zmarszczek. Długo mnie drażniły i pomimo stosowania serum do szyi i dekoltu, poprawy nie było. BioOil znacznie rozprasował zmarszczki, skóra stała się sprężysta, odmłodniała. Olejek pomógł też dłoniom zimą. Skóra naprawdę nabrała wigoru, jest gładka i jędrna. Polecam wszystkim z tendencją do wysuszania się skóry, zmarszczek, blizn, przebarwień czy innych problemów skórnych. Nie sądzę, by pomógł wszystkim na wszystko, ale jedno jest pewne: skóra szybko zaczyna wyglądać młodziej i zdrowiej i to efekt, którego nie trzeba szukać z lupą! To po prostu widać. Mój ulubieniec od lat. Kiedyś był raczej luksusem, ale teraz w internecie 60 ml można kupić już za 30 zł. Acha, przez kilka tygodni stosowałam go nawet jako serum pod oczy i sprawdził się znakomicie. Skora była gładka a drobne zmarszczki się spłyciły.
Drop of essence. Zamiast chemicznych perfum - zapachy wprost z natury!
Wiele osób upalnym latem ucieka od tradycyjnych perfum, których syntetyczne nuty mocno rozgrzane na ciele potrafią wtedy wyjątkowo męczyć. Niektóre kompozycje z pozoru łagodne, niespodziewanie wywołują wręcz migreny (i to niekoniecznie tylko latem). Wiele pachnideł na dodatek ma w składzie alkohol, który wysusza skórę na wiór. Mimo wszystko wiele kobiet tęskni za pięknym zapachem na co dzień, ale skąd wziąć naturalny, zniewalający, a nieinwazyjny zapach, który będzie przyjemnie nawilżał skórę? Choćby ze strony www.arganspa.pl gdzie znajdziemy Drop od Essence - cały wachlarz pachnących olejków, które przez kilka godzin będą nam dyskretnie umilały dzień. Parę kropel może nas przenieść np. w krainę baśni tysiąca i jednej nocy, jak choćby piżmo czy ambra, ale także do letniego ogrodu, jak róża lub gardenia. Wspaniale również orzeźwiają, jak bajeczny zapach cytrusów. Warto je nanosić tam, gdzie zwykle aplikujemy perfumy (na nadgarstki, szyję, dekolt, kark, zgięcia rąk, byle nie za dużo).
Ja dzięki prezentowi od przemiłej koleżanki z pracy, koniec zimy miałam okazję spędzić z zapachem piżmowym. Cudowny, zmysłowy, cielesny, gęsty. Idealny na chłodniejsze dni, a do tego, jak czytamy na stronie Argan Spa, to jeden z najpotężniejszych naturalnych antyoksydantów – hit wśród kosmetyków anty-aging. Polecany także w dysfunkcjach skóry, gdyż działa łagodząco. Tak więc zniewalające zapachy, które pielęgnują! U mnie idealny kosmetyk do rąk! Wada? Ech, ta pokusa ciągłego wąchania własnych dloni ;P Ale i tak bardzo polecam ;D
NUXE Huile Prodigieuse. Odmładza włosy i skórę, a latem dodaje blasku. Czyli... jak wiele tańszych olejków
Sucha oliwka (olej z ogórecznika i słodkich migdałów), bogata w witaminę E to również multifukncyjny, bogaty, pachnący kosmetyk do stosowania na ciało, twarz albo włosy. Mamy też wersję letnio/wieczorową ze złotymi drobinkami (Huile Prodigieuse Or). Nie ma konserwantów, ma nawilżać, zmiękczać, kondycjonować skórę i włosy. Można go dostać w internecie za 60-kilka złotych (100 ml), a to niemało, choć w aptekach potrafi być nawet dwa razy droższy.
Czy warto? Moim zdaniem niekoniecznie. Jest naprawdę dobrym kosmetykiem, bo stosuje się go przyjemnie i jednak działa, ale mnie nie rozkochał tak bez pamięci. Za tę cenę spodziewałabym się jednak bardziej oczywistych i trwalszych rezultatów. Wolę BioOil, bo efekty jego działania widziałam szybciej i były długotrwale. Po olejku z NUXE skóra jest gładka i nawilżona, pięknie pachnie, ale na krótko, dopóki kosmetyk trwa na skórze. Długofalowo jednak chyba niewiele się zmienia. A jeśli chcemy sobie zafundować krótkotrwały raj po prysznicu, idealnie poradzi sobie choćby Oil therapy z Lotonu, olejek kokosowy, który kosztuje kilkanaście złotych.
Działa ochronnie, antybakteryjnie i przeciwgrzybiczo, chroni przed utratą wody, zawiera antyoksydanty, które pilnują naszej młodości, ujędrnia. Wtarty w skórę głowy wzmacnia cebulki. Trzymany na włosach przez kilka godzin przed myciem, nabłyszcza je, zmiękcza, odżywia. Po zmyciu nie ma mowy o tłustych strączkach. Ja go uwielbiam, choć używam głównie do pielęgnacji ciała. I ten zapach tropikalnych wakacji! ;)
Juicy Shaker od Lancome. Olejek w błyszczyku, błyszczyk w olejku. Pachnie obłędnie, a usta wyglądają nieziemsko...
To kosmetyk 2w1, czyli błyszczyk, który zawiera olejki pielęgnujące usta. To bardziej gadżet, błyskotka niż must have, ale na pewno posłuży osobom, które mają problem z koloryzowaniem ust. Wszystkie wiemy, że nawet zwykłe błyszczyki potrafią z czasem wysuszyć usta i gdy znikają z warg, zostawiają na nich skorupkę. Matowe pomadki to dla wrażliwych ust istny koszmar. Juicy Shaker to prawdziwa ulga dla warg. Wyglądają soczyście, są pełne, kuszące, mają lustrzany blask, a przy tym są pielęgnowane! Uwaga, to nie jest maść lecznicza! ;) Jeśli już macie ekstremalnie suche usta, nie ma co liczyć na gładką taflę po jednym użyciu. Może przy regularnym stosowaniu... Ale z pewnością pomoże zapobiec kłopotom, dać komfort, cudowny przejrzysty kolor i niepowtarzalny blask. Pachnie wprost przecudownie. Kolor Mangoes Wild, koralowa przejrzysta czerwień, to czysty zapach mango! Uwielbiam, nie sposób się oderwać... W Polsce jeszcze drogi, bo dostępny głównie w Sephorze, ale niebawem zapewne trafi do perfumerii internetowych i wtedy to już naprawdę warto! Przed użyciem wstrząsnąć ;)
Like a Doll - podkład z efektem olejku! Spokojnie, nie ma mowy o tłustej warstwie na cerze, bo... odparowuje! Komfortowy i niewidoczny na skórze.
I tu moje małe oszukaństwo, bo nie mamy do czynienia z prawdziwym podkładem w olejku, a jedyne efektem, który naśladuje pielęgnację suchym olejkiem. Ten podkład uwiódł mnie jesienią i używałam go bardzo często od tamtego czasu. Like a doll firmy Pupa najpierw wprawia w zakłopotanie. Czujemy, że nakładamy na twarz... olejek. Nim jednak zdążymy spanikować, doceniamy, jak łatwo się rozprowadza, świetnie przylega do twarzy, skóra zyskuje idealny wygląd. Już po kilku sekundach ta równomierna i gładka tafla traci "śliskość", lotne silikony wyparowują, a cera pozostaje idealnie wyrównana, jest "osuszona", wygląda zdrowo i satynowo, czujemy się bardzo komfortowo. To lekki, dzienny, trwały podkład, który na pewno kojarzy się ze spa ;) Mam cerę mieszaną i uważam, że to jeden z lepszych podkładów, jakich używałam. I jeden z dziwniejszych w aplikacji, ale dzięki zamianie z "olejku" na miękki , "suchy" woal, wygląda przepięknie, naturalnie, świetliście i zdrowo. Całkiem dobrze kryje, ale pozostaje naszą TAJNĄ bronią, nie mamy na twarzy widocznej tapety!






Brak komentarzy:
Prześlij komentarz